wtorek, 16 kwietnia 2013

Boston - 15.04.2013

Jeden z najstarszych i najbardziej prestiżowych maratonów zakończył się tragicznie. 3 osoby zginęły, w tym 8-letni chłopczyk, który kibicował swojemu tacie. Ponad setka rannych, wiele osób w stanie krytycznym, sporo z nich do końca życia pozostanie niepełnosprawnymi. Detonacja nastąpiła  tuż przy linii mety ok 4h 09 min. od strzału startera - wtedy, kiedy bieg kończy najwięcej zawodników. Zamachowcy wyposażyli bomby w kulki łożyskowe po to, żeby wybuch pochłonął jak najwięcej ofiar.

Słów brak na określenie, jak złym, podłym i perfidnym trzeba być, żeby w imię własnej ideologii siać nieszczęście pośród niewinnych ludzi: matek, ojców, dzieci... Szczególnie tam, gdzie nie ma żadnych podtekstów politycznych; na imprezie, która niesie ze sobą przesłanie sportowej rywalizacji, współpracy i życzliwości, zmagań z własnymi słabościami i dumy z ich przezwyciężenia, a także radosnego kibicowania. Gdzie ramię w ramię uczestniczą zdrowi, niepełnosprawni, młodzi i seniorzy. Wstrząsające jest dla mnie też to, że ofiarami zostali Ci, którzy ufnie przyszli dzielić tę radość z bliskimi: rodziną, uczestnikami biegu.

Ciężko mi to nie tylko zrozumieć, ale tak po ludzku się uspokoić.

PS. Kilka minut przed wybuchem bieg ukończyła nasza dobra koleżanka z CDB, Basia. Basiu - jak dobrze, że nic Ci się nie stało...


Fot. 1.: en.wikipedia.org

Fot. 2.: en.wikipedia.org




1 komentarz: