czwartek, 11 kwietnia 2013

Oświadczenie

Tym razem będzie o sporcie umysłowym. Otóż siedzimy sobie z Mężem przy stole, wieczór, Krasnale szykują się do spania. Wtem słychać nierównomierny odgłos kroków po schodach: jedne szybsze, drugie wolniejsze. Pojawia się Zielonooka i z przejęciem komunikuje: - BO PAN LUDWIK CHCIAŁBY COŚ OŚWIADCZYĆ!


Na scenę wkracza Pan Ludwik z miną mocno niepewną. Patrzymy na niego pytająco, a im bardziej patrzymy, tym bardziej Pan Ludwik się wije. W końcu oświadcza cichuteńko: - boooo jaaaa wyłąąąąąąączyyyyyyłeeeeem koooompuuuuuteeeeer...

Dla przypomnienia: Pan Ludwik lat 5 i 4 miesiące od niemowlęctwa charakteryzował się afektem do wszelkich urządzeń ruchomych i nieruchomych, a w szczególności zamiłowaniem do rozkładania ich na czynniki pierwsze.  Ów fakt mamy na uwadze, ile razy coś w domu ulega podejrzanemu zepsuciu. Niemniej jednak, żeby nie wprowadzać defetystycznej atmosfery Mąż pyta rzeczowo: - a czym wyłączyłeś? Pilotem czy przyciskiem?

- Myszką! - pada szczera aż do bólu odpowiedź. No tego to się nie spodziewaliśmy. Niemniej jednak oboje z Mężem z trudem tłumimy śmiech. W zasadzie nie tłumimy, ale też nie popadamy w skrajność i po podłodze się nie tarzamy. Zielonooka wtóruje. Jedyną osobą zachowującą powagę jest Pan Ludwik. Broda mu drży... Mówię, że pójdę zobaczyć. Wstaję i idę do pokoju, gdzie znajduje się komputer myśląc, że może na przykład dziecię wyłączyło ekran. Sprawdzam. No nie, nie ekran. Ewidentnie wyłączony komputer. Pytam Pana Ludwika jak to zrobił. Cisza. Dociekam. Dziecko rozkłada ręce w geście bezradności. No wyłączył. Po prostu. Ot tak. 

Włączam komputer. Pojawia się ekran startowy. Zapraszam Pana Ludwika i proszę o prezentację swoich umiejętności. A Pan Ludwik, bez najmniejszego wahania bierze myszkę, najeżdża na "Start", klika, zaznacza "Wyłącz komputer", klika, pojawia mu się okno z kilkoma opcjami do wyboru, wybiera tę jedną prawidłową, klika i pstryk! Komputer wyłączony. No jasny gwint! Czuję jak wrastam w podłogę. - Skąd wiesz, jak to się robi?!

Pan Ludwik zorientowawszy się, że został właśnie gwiazdą wieczoru robi tajemniczą minę. - W przedszkolu się uczyliście? - Nie. Nie w przedszkolu. Idę do Męża i mu relacjonuję. - Aaaaa, pewnie dziadek mu pokazał - domyśla się Mąż. Wracam do pokoju komputerowego i ustalam wersję, czy to aby dziadek maczał w tym swe palce. Pan Ludwik kręci głową i robi jeszcze bardziej tajemniczą minę. W końcu oświadcza z dumą: WIELE RAZY WIDZIAŁEM!

No tak. Zielonooka pływa już wszystkimi stylami, podczas gdy ja do dzisiaj nie nauczyłam się motylka. Pan Ludwik bez rodzicielskich instrukcji obsługuje urządzenia elektroniczne i jeździ na łyżwach szybciej ode mnie, Dodo wie więcej o skrzypłoczy niż ja, nie wspominając innych zwierząt, o których ja mam blade pojęcie, a on nie. Czas zacząć się przyzwyczajać, że zjawisko będzie narastać.



5 komentarzy:

  1. Dzieci bardzo szybko ucza sie z obserwacji... szybciej niz z tego co im do glow tluczemy mowiac i tlumaczac (choc to tez korzonki zapuszcza) :)
    Bedziecie miec jeszcze wiele takich anegdot i wspomnien, az cieplo sie na sercu robi, jak po latach mozna sobie tak powspominac....
    Znam to z doswiadczenia :D

    OdpowiedzUsuń
  2. I właśnie dlatego my rodzice powinniśmy mieć się na baczności, bo dzieci zapamiętują także te niechlubne nasze zachowania. A jak już je wdrożą w życie to dopiero można się wstydu najeść. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlatego też babcia Justynka - antytalent do przedmiotów ścisłych zaczęła zgłębiać teoretycznie i praktycznie tajniki wiedzy technicznej, żeby zaimponować wnukowi. A co do niechlubnych zachowań... masz rację nieraz była żenada, ale to już inna bajka i przykładów z życia wziętych byłoby wiele.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zatem mamy kolejny dowód na to, że dzieciaki zmuszają nas do ciągłego rozwoju, szczególnie w obszarach, o które nigdy byśmy się nigdy nie podejrzewali :-D Ja sama ciekawa jestem, co mnie jeszcze czeka. Na razie wyciągnęłam ze strychu rolki, które ostatni raz były używane podczas mojej podróży poślubnej! LOL! :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasami nam starszym łatwiej dostosować się do naszych wnuków niż im do nas. Bo które chętnie nauczy się n.p. szydełkowania, haftowania, robienia na drutach?;)

    OdpowiedzUsuń